Witajcie,
Dziś post z serii dotyczącej zdrowia. A konkretnie o insulinooporności.
Chcę opowiedzieć Wam jak ja odkryłam u siebie tą przypadłość
i jak z nią walczę.
Jak to się zaczęło?
Wszystko zaczęło się od problemów z miesiączką. Po
odstawieniu antykoncepcji hormonalnej przestałam miesiączkować. Całkowicie. Przeczekałam
3 miesiące, z nadzieją, że organizm musi się przyzwyczaić i sam wróci na
właściwe tory. Później wyczekałam kolejny miesiąc, i jeszcze kolejny- i nadal
nic. Poszłam więc do lekarza.
Co na to ginekolog?
Pierwszy ginekolog, do którego trafiłam okazał się niestety
pomyłką. Wmawiał mi, że jestem w ciąży, zupełnie bagatelizował temat i
faszerował mnie kolejnymi dawkami luteiny, która nie przynosiła żadnych
efektów.
Po jakichś 3 miesiącach zaczęłam szukać innego lekarza.
Kiedy go znalazłam, sytuacja znacznie zaczęła się wyjaśniać.
Okazało się, że mam bardzo wyraźnie widoczny zespół policystycznych jajników (PCO), o
czym poprzedni lekarz nawet nie wspomniał, oraz cienkie endometrium.
Lekarz skierował mnie na szereg badań hormonalnych oraz
zalecił wykonanie krzywej insulinowej,
sugerując, że być może mam zaburzoną gospodarkę hormonalną, a jednocześnie
uspokajając mnie, że według niego wszystko to da się jeszcze „wyprostować”.
Jak najszybciej zrobiłam więc zlecone badania, choć szczerze
mówiąc zastanawiałam się po co mam badać insulinę, jeśli z moim poziomem cukru
zawsze wszystko było w porządku.
Ale zrobiłam także to badanie i bardzo słusznie. Okazało
się, że mój poziom insuliny na godzinę po obciążeniu glukozą wzrósł 3-krotnie!
Ginekolog określił to mianem hiperisulinemii i skierował mnie do endokrynologa. Jego zdaniem
szalejąca w moim organizmie insulina mogła zaburzać pracę innych „kobiecych”
hormonów. Mimo, że moja sylwetka raczej różni się od standardowej budowy osób
insulinoopornych, które przeważnie mają problem z nadmiarem kilogramów, a ja
jestem osobą drobną i szczupłą- to nie wyklucza wcale insulinooporności.
Może endokrynolog
pomoże?
Skierowałam się więc do endokrynologa, który potwierdził
diagnozę o insulinooporności i zlecił kolejne badania hormonalne, w kierunku
tarczycy.
Do tego przepisał mi leki z metforminą, mające uwrażliwić
komórki na działanie insuliny oraz leki hormonalne, mające przywrócić
miesiączki. Zalecił też zdrową dietę i wykluczenie mleka, białej mąki,
słodyczy, ograniczenie owoców.
Z tarczycą było wszystko w porządku, tabletki hormonalne
przyniosły pożądany efekt-miesiączki pojawiły się ponownie. Jednak tylko do
czasu. W momencie odstawienia hormonów znowu znikały. Lekarz zwiększał mi dawki
metforminy i odsyłał do ginekologa.
Ginekolog stwierdził, że moje endometrium jest już trochę
grubsze, a więc jest postęp, ale to endokrynolog powinien przywrócić równowagę
hormonalną.
Niestety mój endokrynolog był bezradny w tym temacie,
dlatego zgłosiłam się do kolejnego-podobno najlepszego w moim mieście.
Na wizytę czekałam bardzo długo, ale w końcu się udało.
Wizyta okazała się bardzo wartościowa.
Lekarz wyjaśnił mi na
czym polega insulinooporność. Wytłumaczył, że duży wyrzut insuliny pozwala
na utrzymanie właściwego poziomu glukozy, ale organizm uodpornił się na jej
działanie
Insulina jest
hormonem wydzielanym przez trzustkę.
Produkowana jest wtedy, gdy
spożywamy pokarm. Organizm, dzięki wytwarzaniu insuliny obniża
wzrastający po posiłkach poziom cukru we
krwi. Insulina ma dostarczać energię w postaci glukozy do naszych komórek. Jednak w przypadku insulinooporności, komórki
te nie przyjmują glukozy i przeważnie zostaje ona zatrzymana i odłożona w
postaci tkanki tłuszczowej, przez co nie spełnia swojej funkcji.
Nie będę się tutaj szczegółowo rozpisywać, jakie mechanizmy
zachodzą w organizmie wskutek procesów związanych z insuliną i glukozą, bo po
pierwsze nie czuję się osobą kompetentną w tym temacie, aby przekazywać wiedzę
dalej, a po drugie, mnóstwo informacji na ten temat znajdziecie w Internecie.
Lekarz zwiększył mi
tymczasowo dawkę metforminy, zalecił badania na poziom rezerwy jajnikowej,
oraz witamin takich, jad E i D3.
Do tego miałam stosować „męską” dietę- czyli mięso, tłuszcz
i warzywa, w regularnych odstępach i stosować lekką aktywność fizyczna.
Wyniki badań okazały się być w normie, poza małym niedoborem
D3, który mam uzupełnić suplementami.
Po 3 mc-ach ponowna kontrola.
Co z dietą?
Starałam się stosować do wskazówek doktora, zmienić dietę z
węglowodanowej na mięsną, jednak ciągle brakowało mi konsekwencji. Nie
potrafiłam skończyć z pojadaniem, robiłam odstępstwa od zdrowej diety i
zapętlałam się w błędne koło.
Dużo czytałam na ten temat, słuchałam wykładów o
insulinooporności i uświadomiłam sobie jak wielka jest rola diety przy tym schorzeniu.
Widziałam już tylko jedno wyjście- konsultacja z dietetykiem klinicznym.
Udałam się więc po poradę ze wszystkimi wynikami badań,
szczegółowym dzienniczkiem żywieniowym, historią mojej choroby i nadzieją, że
dieta raz na zawsze zakończy moje problemy.
W ten sposób od dwóch tygodni wdrażam dość restrykcyjną dla
mnie dietę, o której szczegółowo napiszę Wam w kolejnym poście.
Pozdrawiam Was!
P.
Muszę sprawdzić koniecznie u siebie... bo po chudnięciu i tyciu na zmianę wręcz ją przewiduję. Zapisałam się do obserwatorów. Będę zaglądać regularnie
OdpowiedzUsuńCieszę się, że będziesz obserwować bloga. Niebawem pojawią się szczegóły odnośnie mojej diety i samopoczucia :) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń