wtorek, 14 marca 2017

Insulinooporność-jak ją odkryłam?

Witajcie,

Dziś post z serii dotyczącej zdrowia. A konkretnie o insulinooporności.
Chcę opowiedzieć Wam jak ja odkryłam u siebie tą przypadłość i jak z nią walczę.

Jak to się zaczęło?
Wszystko zaczęło się od problemów z miesiączką. Po odstawieniu antykoncepcji hormonalnej przestałam miesiączkować. Całkowicie. Przeczekałam 3 miesiące, z nadzieją, że organizm musi się przyzwyczaić i sam wróci na właściwe tory. Później wyczekałam kolejny miesiąc, i jeszcze kolejny- i nadal nic. Poszłam więc do lekarza.



Co na to ginekolog?
Pierwszy ginekolog, do którego trafiłam okazał się niestety pomyłką. Wmawiał mi, że jestem w ciąży, zupełnie bagatelizował temat i faszerował mnie kolejnymi dawkami luteiny, która nie przynosiła żadnych efektów.

Po jakichś 3 miesiącach zaczęłam szukać innego lekarza. Kiedy go znalazłam, sytuacja znacznie zaczęła się wyjaśniać.
Okazało się, że mam bardzo wyraźnie widoczny zespół policystycznych jajników (PCO), o czym poprzedni lekarz nawet nie wspomniał, oraz cienkie endometrium.

Lekarz skierował mnie na szereg badań hormonalnych oraz zalecił wykonanie krzywej insulinowej, sugerując, że być może mam zaburzoną gospodarkę hormonalną, a jednocześnie uspokajając mnie, że według niego wszystko to da się jeszcze „wyprostować”.
Jak najszybciej zrobiłam więc zlecone badania, choć szczerze mówiąc zastanawiałam się po co mam badać insulinę, jeśli z moim poziomem cukru zawsze wszystko było w porządku.
Ale zrobiłam także to badanie i bardzo słusznie. Okazało się, że mój poziom insuliny na godzinę po obciążeniu glukozą wzrósł 3-krotnie!

Ginekolog określił to mianem hiperisulinemii i skierował mnie do endokrynologa. Jego zdaniem szalejąca w moim organizmie insulina mogła zaburzać pracę innych „kobiecych” hormonów. Mimo, że moja sylwetka raczej różni się od standardowej budowy osób insulinoopornych, które przeważnie mają problem z nadmiarem kilogramów, a ja jestem osobą drobną i szczupłą- to nie wyklucza wcale insulinooporności.


Może endokrynolog pomoże?

Skierowałam się więc do endokrynologa, który potwierdził diagnozę o insulinooporności i zlecił kolejne badania hormonalne, w kierunku tarczycy.

Do tego przepisał mi leki z metforminą, mające uwrażliwić komórki na działanie insuliny oraz leki hormonalne, mające przywrócić miesiączki. Zalecił też zdrową dietę i wykluczenie mleka, białej mąki, słodyczy, ograniczenie owoców.



Z tarczycą było wszystko w porządku, tabletki hormonalne przyniosły pożądany efekt-miesiączki pojawiły się ponownie. Jednak tylko do czasu. W momencie odstawienia hormonów znowu znikały. Lekarz zwiększał mi dawki metforminy i odsyłał do ginekologa.

Ginekolog stwierdził, że moje endometrium jest już trochę grubsze, a więc jest postęp, ale to endokrynolog powinien przywrócić równowagę hormonalną.

Niestety mój endokrynolog był bezradny w tym temacie, dlatego zgłosiłam się do kolejnego-podobno najlepszego w moim mieście.

Na wizytę czekałam bardzo długo, ale w końcu się udało.
Wizyta okazała się bardzo wartościowa.

Lekarz wyjaśnił mi na czym polega insulinooporność. Wytłumaczył, że duży wyrzut insuliny pozwala na utrzymanie właściwego poziomu glukozy, ale organizm uodpornił się na jej działanie
Insulina jest hormonem wydzielanym przez trzustkę.  Produkowana jest wtedy, gdy  spożywamy pokarm. Organizm, dzięki wytwarzaniu insuliny obniża wzrastający po posiłkach  poziom cukru we krwi. Insulina ma dostarczać energię w postaci glukozy do naszych komórek.  Jednak w przypadku insulinooporności, komórki te nie przyjmują glukozy i przeważnie zostaje ona zatrzymana i odłożona w postaci tkanki tłuszczowej, przez co nie spełnia swojej funkcji.

Nie będę się tutaj szczegółowo rozpisywać, jakie mechanizmy zachodzą w organizmie wskutek procesów związanych z insuliną i glukozą, bo po pierwsze nie czuję się osobą kompetentną w tym temacie, aby przekazywać wiedzę dalej, a po drugie, mnóstwo informacji na ten temat znajdziecie w Internecie.

Lekarz zwiększył mi tymczasowo dawkę metforminy, zalecił badania na poziom rezerwy jajnikowej, oraz witamin takich, jad E i D3.
Do tego miałam stosować „męską” dietę- czyli mięso, tłuszcz i warzywa, w regularnych odstępach i stosować lekką aktywność  fizyczna.
Wyniki badań okazały się być w normie, poza małym niedoborem D3, który mam uzupełnić suplementami.
Po 3 mc-ach ponowna kontrola.


Co z dietą?
Starałam się stosować do wskazówek doktora, zmienić dietę z węglowodanowej na mięsną, jednak ciągle brakowało mi konsekwencji. Nie potrafiłam skończyć z pojadaniem, robiłam odstępstwa od zdrowej diety i zapętlałam się w błędne koło.

Dużo czytałam na ten temat, słuchałam wykładów o insulinooporności i uświadomiłam sobie jak wielka jest rola diety przy tym schorzeniu.

Widziałam już tylko jedno wyjście- konsultacja z dietetykiem klinicznym.
Udałam się więc po poradę ze wszystkimi wynikami badań, szczegółowym dzienniczkiem żywieniowym, historią mojej choroby i nadzieją, że dieta raz na zawsze zakończy moje problemy.

W ten sposób od dwóch tygodni wdrażam dość restrykcyjną dla mnie dietę, o której szczegółowo napiszę Wam w kolejnym poście.

Pozdrawiam Was!

P.

2 komentarze:

  1. Muszę sprawdzić koniecznie u siebie... bo po chudnięciu i tyciu na zmianę wręcz ją przewiduję. Zapisałam się do obserwatorów. Będę zaglądać regularnie

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że będziesz obserwować bloga. Niebawem pojawią się szczegóły odnośnie mojej diety i samopoczucia :) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń