Kochani,
dziś ostatni post z serii "Studia dzienne czy zaoczne?"
Jest to krótki opis moich doświadczeń w trakcie studiów zaocznych oraz małe podsumowanie,
W ostatnim poście skończyłam na tym, jak dobrnęłam do końca obrony licencjackiej studiując w trybie indywidualnym.
Po zakończeniu studiów licencjackich i obronie pracy,
poczułam dużą ulgę i radość.
Nie myślałam na razie o kontynuowaniu studiów na
magisterce, bo skupiałam się bardziej na pracy i przyszłych planach- zakupie
mieszkania.
Nie wiedziałam też czy podołam finansowo. Studia zaoczne to spore koszty, a dziennie nie
wchodziły już u mnie w grę. Nie chciałam znowu biegać za wykładowcami, zwalniać
się w środku dnia z pracy i kombinować, żeby wszystko załatwić.
Nadal pracowałam na zastępstwo i niestety wiedziałam, że już
tylko 3 miesiące dzielą mnie od zakończenia okresu próbnego i jednocześnie
mojej współpracy z firmą.
Martwiła mnie ta myśl, bo bardzo przywiązałam się do swojej
pracy, do ludzi tam pracujących i bałam się też, że będę miała trudności w
znalezieniu nowego stanowiska.
Ale niestety ten czas nieuchronnie nadszedł.
Zostałam bez pracy i czułam się z tym bardzo niekomfortowo.
Szukałam czegoś w międzyczasie i nawet znalazłam. Podpisałam umowę na okres
próbny w jednej z firm, ale od początku niezbyt „iskrzyło”, więc z ciężkim
sercem wykonywałam tam swoje obowiązki, cały czas rozglądając się za czymś nowym.
Nie wiecie nawet jak się ucieszyłam, kiedy dostałam telefon
z „mojej” poprzedniej firmy, że jest wolne stanowisko administracyjne w dziale
planowania zaopatrzenia.
Na początku ogarnął mnie strach, bo przecież ja po
pedagogice- do sekretariatu ok, ale do działu planowania? Brzmi groźnie!
Ale co mi tam, poszłam na rozmowę. Zupełnie się nie
stresowałam, bo ja znałam już prawie wszystkich pracowników, oni znali mnie i właściwie dlatego
zostałam doceniona i zaoferowano mi pracę.
Rozmowa rozwiała moje wątpliwości,
moja praca polegała głównie na administrowaniu pracy w określonym dziale, więc
bardzo mi to odpowiadało.
Po kilku miesiącach awansowałam do biura projektów, gdzie
zostałam Asystentką Project Managera.
Praca nie jest dla mnie łatwa. Przysparza
sporo stresu i póki co nadal wzbudza we mnie stres, ale nie o tym teraz.
Postanowiłam wrócić na studia. Nie pedagogiczne.
Wybrałam Zarządzanie Zasobami Ludzkimi. Chciałam zbliżyć się
trochę do tematyki HR, kadr i motywacji pracowników. To zawsze mnie
pociągało-już na zajęciach z pedagogiki.
I tak zrobiłam- jestem w trakcie drugiego semestru
magisterki razem z podyplomówką.
Jak jest tym razem?
Zajęcia są całkiem ciekawe, w większości praktyczne, co jest
dla mnie bardzo ważne.
Jeśli chodzi o tryb weekendowy, to nie łatwo było mi się do
niego przystosować. Oznaczało to w zasadzie brak wolnych weekendów, bo zajęcia
miałam co drugi weekend zawsze w sobotę i niedzielę od 10:00 do 19:30.
Najgorsze jednak było dla mnie to, że w każdą niedzielę od
18:00 do 19:30 miałam zajęcia ze statystyki. O tej porze mój umysł był już w
stanie uśpienia, a dodatkowo wszystko, co wiąże się z rachunkami i
prawdopodobieństwem to dla mnie prawdziwa udręka.
W trakcie semestru tak naprawdę nie miałam zbyt wiele
nauki. Przyznam szczerze, że nie przygotowywałam się sumiennie do każdych
zajęć. Na koniec semestru okazało się jednak, że to błąd. Wiele zajęć kończyło się grupowym
projektem. I nie było tak, jak na studiach dziennych, że co chwilę ktoś o tym
przypominał, na bieżąco kontrolował nasze postępy. Nie. Tutaj sami musieliśmy
zabrać się do roboty i odpowiednio rozplanować sobie pracę.
Oczywiście budziliśmy się zawsze na koniec semestru z „ręką
w nocniku”
Najgorzej było w sesji, gdy podczas jednego weekendu
musieliśmy zaliczyć WSZYSTKIE przedmioty!
Na dwa tygodnie przed egzaminem ze statystyki załatwiłam
sobie korepetycje. Wiem, że bez nich na pewno nie dałabym rady. W związku z tym
dwa razy w tygodniu, po pracy, poświęcałam dodatkowe 3h popołudnia na zajęcia ze
statystyki.
Uratowało mnie też to, że miałam tygodniowe przerwę,
związaną ze zmianą pracy i „ogarnęłam” w tym czasie wstępnie materiał na dwa duże egzaminy.
Bez tego nie wiem jak dałabym radę, bo finalnie została mi
tylko powtórka materiału.
Nie jestem typem „nocnego marka”, dlatego uczenie się późnym
wieczorem czy w nocy jest dla mnie zupełnie nieefektywne. Dlatego właśnie nauka
po godzinach pracy stanowiła dla mnie spory problem.
Tydzień przed sesją był dla mnie bardzo ciężki. Wcześniej
nie przywykłam do takiej ilości egzaminów jednorazowo i byłam już naprawdę
wykończona tym trybem życia i nauki, jaki towarzyszył mi przez prawie dwa
tygodnie przed sesją.
Na szczęście wszystko udało się zaliczyć pozytywnie. Nawet
lepiej niż sądziłam i teraz już wkroczyłam w kolejny semestr, który zapowiada
się równie intensywnie, jak poprzedni.
Wiem już teraz, że w przypadku studiów zaocznych, jakie wybrałam, najważniejsza jest regularność.
Regularne powtarzanie materiału, rozdzielenie projektów na mniejsze części i terminowe realizowanie zadań to klucz do tego, aby nie zwariować w trakcie sesji.
Podsumowanie
Jak na razie jestem w trakcie drugiego semestru, więc moja opinia może nie jest do końca kompletna, brakuje kropki nad i w postaci wrażeń z pisania pracy i obrony, ale na koniec podsumuję, jak w mojej opinii wyglądają studia dzienne i zaoczne, ukazując ich
plusy i minusy:
Studia dzienne:
+bezpłatne
+dużo czasu na naukę
+codzienny kontakt z uczelnią, znajomymi, bycie na bieżąco
ze wszystkimi tematami
+łatwiejszy „dostęp” do prowadzących, możliwość konsultacji
+mniejszy problem z obecnościami na zajęciach (jeśli w jeden
dzień nie mogę być na uczelni przepadają mi tylko 1 lub 2 zajęcia, jeśli tyle
było w planie)
+wolne weekendy
-źle ułożony plan )zajęcia rozbite na cały dzień)
-dużo teorii
-brak możliwości podjęcia pracy na pełen etat
-uczucie zmarnowanych godzin na okienka w ciągu dnia
Studia zaoczne:
+możliwość podjęcia pracy etatowej
+więcej praktyki i skondensowana wiedza
+bardziej przychylni prowadzący, wyrozumiale podchodzący do
pracujących studentów
+dużo pracy grupowej i projektów
+ za plus uważam też konieczność samodzielnej organizacji
czasu poświęcanego na naukę i przygotowanie do zajęć
-cena
-problem z obecnością (często planujemy gdzieś wyjechać na
weekend, lub mamy imprezę rodzinną i wtedy opuszczenie kilkunastu godzin zajęć
jest już dla na niekorzystne)
-brak stałego kontaktu ze znajomymi, konieczność
samodzielnej organizacji prac(to jest też w plusach, zależy od punktu widzenia
;))
-brak wolnych weekendów
Plusy i musy jakie wypisałam są oczywiście tylko moim indywidualnym
odczuciem.
Trzeba także wziąć pod uwagę fakt różnych kierunków, jakie
podejmowałam.
Zaznaczyłam, że w moim przypadku studia zaoczne są bardziej
praktyczne, ale trzeba pamiętać, że może wynikać to ze specyfiki kierunku
(zarządzanie), podczas gdy na studiach dziennych miałam pedagogikę.
Może ten mały poradnik okaże się dla kogoś z Was przydatny i
pozwoli na łatwiejsze podjęcie decyzji co do formy studiów.
Pozdrawiam,
P.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz